dino

dino

25 czerwca 2018

Mauritius... pare slow wstepu (ha ha)... czyli takie tam rozne informacje :)

Mauritius byl na mojej liscie juz od dawna. Fascynujaca wyspa gdzies daleko na oceanie indyjskim, ktora kusila i wolala a ja opieralam sie dosc dlugo, bo nie ma co ukrywac ceny za taki urlop nie naleza do niskich. Z tym, ze nie nalezy zapominac, ze wiekszosc tego robi przelot. I tu zalezy wiele od naszej desperacji i mozliwosci finansowych. Inaczej podrozuje sie majac 20 lat, wtedy to mozna i w luku bagazowym, byle by dotrzec do "raju"... inaczej po 40. Nie ukrywam, ze fanaberyjna sie zrobilam i pewien standard wymagam. 

Dlaczego Mauritius?! Juz nie zlicze ile razy to slyszalam, z komentarzami... ze przeciez tam jest nudno, bo nic nie ma. Hmmm... teraz potwierdzily sie moje przypuszczenia, ze te wypowiedzi swiadczyly tylko o osobach, ktore je wysuwaly. Jedno z bardziej fascynujacych miejsc, uroczo szalone. Mieszaninia ludzi, jezykow, kolorow i wyznan. A ja po to podrozuje, po to zeby poznawac, chlonac jak gabka, utrwalac na zdjeciach i potem miec co wspominac. Rozumiem, ze marzenia sa rozne ale akurat dosc nisko na mojej liscie sa mocno pozadane Seszele albo Malediwy... synonim idealnego urlopu dla wielu. No tak tez plaze... syndrom bialego piasku ;). Z tym bialym kolorem piasku to jest tak, ze wszystko zalezy od suchosci plazy i pory dnia... no i zdolnosci fotografa ale pozostawmy ten temat, jak juz napisalam... kazdy ma inne cele i marzenia. Moim byl wlasnie Mauritius, ktory pokochalam prawie natychmiast po wyladowaniu i ktory moge tylko polecic. Bo przy odrobinie uporu i poswiecenia, kazdy znajdzie dobry lot i hotel czy kwatere dla siebie.


Nie ukrywam, ze ja tez dosc dlugo szukalam tej idealnej oferty i jak znalazlam to od razu sie zdecydowalam. Urlopy od zawsze szukam sama w internecie, korzystajac z roznych portali, ktore ta sprawe zdecydowanie ulatwiaja, maja takie oferty jak mi odpowiadaja i czesto ceny takie, ktorym trudno pwiedziec nie. Bo placic pelna cene, to ja tez nie lubie ;). 



Na przyklad taki przelot. Wszystko zalezy od miejsca, z ktorego lecimy, w moim przypadku jest to zawsze Monachium. Mialam dwie opcje Air France (Air Mauritius i KLM), czyli lot w jedna strone przez Amsterdam a z powrotem przez Paryz. I na ta tez sie zdecydowalam. Druga to byly Emiraty z przerwa w Dubaju. Z tym, ze czas calosci podrozy byl w sumie taki sam a ceny o okolo 400€ wyzsza w przypadku Emiratow. Pewnie sa tez i inne polaczenia ale Air France i Emiraty lataja tam najczesciej. Warto tez popatrzec czy ofetry przelot plus hotel nie sa bardziej korzystne cenowo, bo czesto tak tez jest. Jak zamawialam moj urlop to cena osobno za przelot i hotel wyszla o wiele wyzsza.


Sama wyspa nie jest specalnie duza, ma okolo 2000 km kw. czyli jest zblizona wielkoscia do Teneryfy.  Niecale 80 km dluga i 50 km szeroka czyli idealna na urlop. Jest to wyspa pochodzenia wulkanicznego... stad czarne skaly na plazach, charakterystyczne uksztaltowanie terenu i swietna gleba. Wyspe otacza dobrze zachowana i chroniona rafa koralowa. Dzieki temu jest to raj dla milosnikow podwodnego swiata.


Odkryta przez portugalczykow, skolonizowana przez holendrow, francuzow i na koncu anglikow odzyskala niepodleglosc w 1968 roku. Czyli w tym roku obchodzi 50 lecie, wiec jest to w sumie dosc mlody kraj, ktory swoja roznorodnosc zawdziecza roznym panstwom, ktore probowaly ja uksztaltowac. Stad tez ta roznorodosc, ktora czasami zaskakiwala, czasami smieszyla ale to czyni ten kraj i jego mieszkancow interesujacym. Jezykiem urzedowym jest angielski. Kuchnia francusko - kreolska. Pisze sie po angielsku... ale mowi sie po francusku albo kreolsku. Koloniany styl, ktory widac w starych budynkach, platnacje trzciny cukrowej i herbaty. Ruch lewostrony... ulice wygladaja jakby zostaly dokladnie przeniesione z UK. Ludnosc stanowia hindusi, kreole pochodzenia afrykanskiego (ich przodkowie zostali jako niewolnicy sciagnieci na wyspe), chinczycy i najmniejsza grupe stanowia osoby pochodzenia europejskiego. Mamy tez wszystkie mozliwe religie... hinduizm, islam, buddyzm i chrzescijanskie religie. Kolejny przyklad, ze jak sie chce to mozna zyc razem bez zadnych konfliktow.


Jezeli chodzi o klimat, to Mauritius wydaje sie byc idealna wyspa jak dla mnie. Teraz mamy tam zime. Pogoda jest zmienna i nieprzewidywalna ale nie spada ponizej 25 stopni... powiedzmy, ze waha sie miedzy 25 a 28. Do tego wieje wiatr, mocniejszy na polnocy... troche slabszy na poludniu. Chmury zasuwaja z taka predkoscia, ze jak nadciagnela taka z deszczykiem... to czasami nie zdazylo sie dojsc do najblizszego drzewa i juz bylo po. Tak jest na wybrzezu. W glebi ladu chmury czesto zawisaja na gorach i tam potrafi porzadnie popadac ale tez nie trwa to dlugo. O deszczowym dniu na Mauritiusie mowi sie, gdy deszcz pada dluzej jak 10 minut. Prognozy pogody sprawdzaly sie czesciowo ale kto tam na urlopie zawraca sobie tym glowe. Ogolnie wyspe mozna odwiedzac caly rok. Choc nalezy pamietac, gdy u nas jest zima a tam lato... to ciagnie tam wiecej ludzi, przez co ceny sa wyzsze a ludzi wiecej. Najlepsze miesiace na wyprawe to maj - lipiec i potem wrzesien - listopad. Pozniej zaczyna sie sezon huraganowy, wtedy opady deszczu beda bardziej obfite i dluzsze ale w dalszym ciagu jest cieplo.


Plaze sa publiczne i co jedna to ladniejsza. Zadbane z odpowiednia iloscia drzew dajacych schronienie przed sloncem. Wszedzie jest czysto i bezpiecznie. Nawet w przypadku prywatnych wysp plaza nalezy do wszystkich, nalezy tylko na niej pozostac. Woda teraz zima byla przyjemna ale nie ciepla, w koncu to ocean. Nie ma meduz. Natomiast sa miejsca gdzie sa jezowce i rozgwiazdy. 



Plaze sa piaszczyste ale zdazaja sie w nich kamienie, wiec radze zabrac ze soba buty do wody... spotkania z jezowcami sa malo przyjemne, nawet gdy te sa glownie przyczepione do skal i nie ma ich tam gdzie jest piasek. Nalezy tez pamietac, ze oceany maja przyplywy i odplywy... woda cofa sie dosc mocno. Najpiekniejsze plaze sa na wyspie Ile aux Crefs (jezowce w wodzie) i raj dla snurkujacych czyli Blue Bay (zdjecie u gory) gdzie kadzy bez wzgledu na umiejetnosci moze podziwiac mieszkancow podwodnego swiata.


Na powyzszym zdjeciu jedna z tysiaca plaz, jakie spotkalismy na naszej drodze. Plusem jest brak fal na wiekszosci z nich, rafa koralowa chroni cala wyspe. Tu zejscie do wody bylo lagodne i bez zadnych przeszkod... i bez kolczastych niespodzianek.


Widocznosc w tych miejscach gdzie my snurkowalismy tez byla naprawde dobra. O niebo lepsza jak na Koh Samui w Tajlandii. Nie wiem czy jest to tez uwarunkowane pora roku, na pewno w jakis sposob ma na to wplyw wiatr, im wieksze fale poza ryfem... tym wieksze zamieszanie w jego obrebie. Bo jak wiadomo takie miejsca gdzie jest wiele roznych ryb, znajduja sie blisko konca ryfu. Wyjatkiem jest Blue Bay, ktora jest zatoka.


Waluta bo tez trzeba by o niej wspomniec... pieniadz wazna sprawa, bez niego trudno. Na wyspie mamy rupie... kurs to okolo 39,00 rupii za 1,00€. Ceny lokalne sa dla mnie byrdzo przyjazne, zalezy od waluty wyjsciowej. Nawet ceny w hotelu byly w porzadku, bo ogolnie moglam je porownac do tego co mam tutaj. Kulka lodow 0,70 centa, kawa 3,00€, drink z palemka okolo 10 - 12€, burger okolo 8 - 10€, obiad w restauracji na dwie osoby z przystawka, deserem i napojami okolo 100€ ... jak na 5* hotel naprawde w porzadku. Ceny w Pizza Hut tez byly zblizone do tego co jest w DE. 

Jezeli przywieziemy gotowke to wymieniamy w kantorach albo bankach. Dostepne tylko w wiekszych miastach i w niedziele czesto zamkniete. Zawsze nalezy miec ze soba jakis dokument ze zdjeciem (prawko, paszport, dowod). Oprocz tego mamy bankomaty ale te naliczaja oplaty ze korzystanie. Kantory sa oficjalne przewaznie Thomas Cook.


Glowna ulica przy plazy w Grand Baie. Tu mozna bylo zjesc cos z garkuchni albo w paru otwartych restauracjach. Nasze serce podbila grecka knajpa, super zarcie. Takie naprawde greckie a nie grecka wersja dla europejczykow. Odleglosc od mojego hotelu do tej miejscowosci to bylo jakies 10 km. Przyjechac mozna taksowka albo autobusem. Jezeli chodzi o taksowki to nie maja taksometrow o cene nalezy sie sptytac zanim sie wsiadzie a najlepiej w hotelu wczesniej dowiedziec sie, jak wygladaja ceny. Autobusy wygladaja jak relikwie z lat 70 ... nie jezeli chodzi o stan techniczny, bo nic im nie brakuje ale sa to jakies indyjskie cudaki ale ogolnie sa tania alternatywa. Jezdza czesto i gesto. Rozkladow jazdy nie widzialam ale maja z przodu wyswietlacz dokad jada. Przystanki sa latwe do przegapienia, takie samotne slupki gdzies po drodze z mala tabliczka "bus stop". 

Cos co mnie tez troche zaskoczylo, to brak zycia turystycznego w malych miescinach. Wszystko siedzi po hotelach, ktore maja po pare restauracji, bary i sklepy... i w lokalnych miasteczkach nie bylo nic. Moj hotel byl polozony przy Grand Gaube. Jak na lokalne warunki nie bylo to takie male. Mialo glownie sklepy dla lokalnych, apteke i az jedna knajpe. Jak sobie tak porownam do turystycznych miejscowosci w Tajlandii albo na Bali, to byl to lekki szok. Polowe urlopu gdy mielismy auto, to jedlismy glownie w Grand Baie ale potem prawde mowiac pozostal nam hotel. Na szczescie mielismy duzy wybor (6 restauracji) i pyszna kuchnie ale tak to mozna zapomniec... albo ewentualnie rozbijac sie taksowkami ale tak tanie to one tez nie sa (to nie Emiraty :P).


Ja jeszcze przed urlopem zamowilam auto. Skorzystalam ze strony www.mietwagen-mauritius.de i bylam bardzo zadowolona. Zamawia sie konkretne auto, mozna podac gdzie maja je przywiezc i odebrac (dodatkowa oplata 11€ w kazda strone) ale mozna tez normalnie odebrac na lotnisku. I ja wzielam vollkasko bez wlasnego wkladu. Kosztowalo to niecale 40€ wiecej ale zdecydowanie polecam. Po co potem miec przykra niespodzianke w postaci wkladu siegajacego do 1000€. A drogi na wyspie sa rozne i ruch lewostrony... do tego rozne inne nieoczekiwane atrakcje. Ceny na tej stronie zaczynaja sie od 23,00€ za dzien. To Mini co ja mialam wyszlo niecale 50,00€ za dzien. Srednia ceny benzyny wtedy jak bylam to 1,35€ za litr.


Zdecydowanie polecam taka forme zwiedzania wyspy, jezeli ma sie odwage jedzic z lewej strony. Prawde mowiac auto na pare dni wychodzi mniej niz organizowane wycieczki... my przez te pare dni zrobilismy ponad 800 km (nasze auto na szczescie mialo navi, choc te tez nam czasami niezle mieszalo). Wszystko mozna samemu znalezc i zobaczyc. Nie ma potrzeby na grupowe wyprawy. Jest jeszcze opcja, ze taksowki za dodatkowa oplata woza nas po wyspie caly dzien, tam gdzie chcemy nas zawioza ale czy to wyjdzie taniej... nie wiem. Na pewno dobre rozwiazanie dla tych, ktorzy nie wsiada do auta z kierownica z drugiej strony.


Typowo angielskie radary przy drogach. Ogolnie dopuszczalna predkosc waha sie miedzy 60 a 80 km/h, w zaloeznosci od stanu drogi. Na autostradach (jedynych w swoim rodzaju) mamy ograniczenie do 110 km/h. Co dla niektorych tubylcow, bylo predkoscia swiatla. Czeste sa kontrole policyjne, wiec trzeba miec przy sobie prawko. Wszystko inne jest przyklejone do szyby w aucie, wiec policja sama sobie sprawdza. Policjanci mili i grzeczni... sprawdzili slubnemu prawko, spytali z jakiego hotelu jestesmy, ogladneli sobie te naklejki na szybie i zyczyli milego wieczoru. Na drogach przede wszystkim nalezy uwazac na psy, ktorych tu sa setki. I te laza jak chca, przyprawiajac o zawal serca. 

Oznaczenia na drogach typu kierunkowskazy... czasami sa a czasami ich nie ma. Nie ma reguly i wyjasnienia dlaczego tak jest. Tubylcy na pewno jezdza na pamiec, wiec takowych nie potrzebuja. Navi wpuszczala nas czasami w takie ulice... i to byly calkiem normalne na ich warunki, z dosc duzym ruchem... gdzie mi sie to raczej kojarzylo jazda alejka przez ogrodki dzialkowe ale co przezylismy to nasze. A tak przy okazji ubezpieczenia, wlasnie w takiej uliczce jakies dziewcze urwalo sobie lusterko po tym jak trzasnela w nasze. Myslalam, ze nam pol auta odpadlo. Na szczescie nie bylo nawet ryski. Mini ma pancerne obudowy do lusterek. A jak sie w takiej uliczce spotka autobus, to jest jeszcze ciekawiej.


Wczesny ranek, gdzies na srodku wyspy... tzw. Highland ;) ... tu widac, ze jak sie chmury nazbieraja, to potrafi rowno popadac. Pusta czesc nowej autostrady. O tych ich autostradach musze tez wspomniec. Jedyne czego na niej nie widzialam to krowy. Pozatym nie ma to nic wspolnego z tego typu droga u nas. Normalka to piesi lazacy w poprzek, rowery, skutery... auta, ktore z jakiegos blizej niesprecyzowanego powodu po prostu sobie stanely na poboczu. Czeski film. Do tego te starsze maja koszmar w postaci rond co pare kilometrow. Kto widzial rondo na autostradzie. W okolicy Port Louis (stolicy kraju) powstaja takie korki giganty, ze w pewnym momencie cala sygnalizacja swietlna zostaje wylaczona i ruchem (na tch rondach tez) kieruja policjanci.


Wydaje mi sie, ze to bylo by na tyle... slowem wstepu. Takie troche elaborat wyszedl ale chcialabym ograniczyc ilosc postow. Bo i tak mam wrazenie, ze pisze dla siebie ale co tam... ciagle mi to sprawia frajde a moze jednak komus sie przyda. Na pytania zawsze moge odpowiedziec w komentarzach. 


4 komentarze:

  1. Ministerstwo turystyki Mauritiusa powinno kupić od Ciebie zdjęcia:)

    Ja na razie realizuję inne wakacyjne marzenie: Barcelona! Pierwszy tydzień października:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :D

      Oooo... Barcelona jest piekna, udanego urlopu :)

      Usuń
  2. Czytamy, nie piszesz tylko dla siebie. Dzieki

    OdpowiedzUsuń