dino

dino

8 kwietnia 2018

Pierwsze spotkanie z kosmetykami Huda :)

W ostatnim czasie nie kupuje zbyt wiele kosmetykow kolorowych ale co jakis czas znajdzie sie cos, co atakuje ze wszystkich stron... meczy i meczy... az w koncu nie pozostaje nic innego jak kupic. I tak bylo w przypadku Huda Beauty. Dosc dlugo sie bronilam ale jak widac ciekawosc zwyciezyla. 


Zdecydowalam sie  na paletke w dosc ciekawych odcieniach, takich jakich w sumie jeszcze nie mialam. Mauve Obsessions to dziewiec kolorow... sa wsrod nich maty i cienie metaliczne. Czyli wszystko czego potrzeba do zrobienia makijazu zarowno dziennego jak i wieczorowego.


Napigmentowanie jest calkiem porzadne, choc wiadomo, ze inaczej zachowuja sie na rece a inaczej na powiece. Makijaz robie zawsze na bazie... dla lepszego trzymania sie cieni a takze w celu podbicia koloru. I tak u kazdego cienie beda sie trzymac inaczej. W pozadnym opakowaniu z lusterkiem mamy 10g cieni.


Kolejnym kosmetykiem na jaki sie skusilam, sa juz kultowe mazidla do ust. Niestety albo i moze tak lepiej dla mnie... wybor kolorow mam ograniczony, bo wiekszosc jest ciemna i intensywna a jak wiadomo ja zdecydowanie wole nudziaki.


Moj zestaw jest chyba jednym z jasniejszych. Matowe mazidlo (bo jakos trudno mi to nazywac blyszczykiem) i kredka konturowa to odcien Muse i metaliczny blyszczyk Angelic.


Podoba mi sie, ze sa to dosc male opakowania, co pozwala na potestowanie i nawet jak sie ich nie polubi... to mozna zuzyc. Matowy ma 1,9 ml pojemnosc a blyszczyk 2 ml. 


Kredka jest pelnowymiarowa, miekka i bardzo przyjemna w uzyciu.


Mat jest ladny i wyglada naturalnie, nigdzie sie nie zbiera ani nie podkresla zalaman bo wiadomo, ze nasze usta nie sa perfekcyjnie gladkie. Jest trwaly i sciera sie rownomiernie. Blyszczyk jest mocno metaliczny i ma takie zlote tony, co troche rozjasnia. Ogolnie wyglada ladnie ale to jednak nie tak do konca moje kolory i chyba nigdy nie przekonam sie do siebie w ciemniejszych ustach. Z tym, ze pewnie zuzyje do konca... bo to dobre produkty.


Zdjec makijazu niestety na razie nie pokaze. Z prostego wzgledu po zmianie aparatu nie mam obiektywu do robienia takich zdjec jak zawsze robilam a nie mam zaciecia do rozstawiania statywow i bawienia sie w studio. Obiektyw do zdjec na bloga, nie jest zakupem na teraz ale kiedys na pewno kupie i wtedy bedzie troche wiecej jak tylko swatche czy zdjecie zrobione kotletem.


5 kwietnia 2018

Better than Sex vs. Paradise Extatic


Wlasciwie nie planowalam zakupu tuszu Too Faced, bo po co... jak mialam jego calkiem dobry zamiennik czyli dosc znany juz tusz L'oreal i pisalam o nim tutaj. Wtedy bylam pelna zachwytow i naprawde swietnie wygladal na rzasach, dopoki nie odkrylam, ze tak naprawde to robi moim rzesom krzywde. I mimo tego, ze mialam juz kolejny, ktory czekal na swoja kolej... to wiecej po niego nie siegne. 

W sumie oba tusze wedlug producenta powinny wzmacniac nasze rzesy podczas uzywania, dlatego bardzo mnie to zdziwilo, ze w przypadku tego lorealowego mam efekt odwrotny od zamierzonego i z kazdym uzyciem moje rzesy byly coraz slabsze i wygladaly mizernie. Mimo, ze caly czas mam w akcji odzywke do rzes. Nie chce wiedziec, jak wygladaly by jakbym nic nie uzywala. I to tylko po raz kolejny utwierdzilo mniew tym, ze moje rzesy drogeryjnych tuszy nie lubia i kropka.



Better than Sex Too Faced to tez kultowy produkt i albo sie go kocha albo nienawidzi. 

Wg producenta: Too faced tusz do rzęs Better than sex zawiera formułę z najczarniejszymi pigmentami, zwiększa objętość, wydłuża, podkręca rzęsy dając wielowymiarowy, ekstremalny efekt. Too faced tusz do rzęs Better than sex ma szczoteczkę w kształcie klepsydry, zainspirowana linią kobiecego ciała, umożliwia wielowymiarowym włóknom dotarcie do każdej rzęsy i pokrycie ich kolorem czarnym jak węgiel.

Moje wrazenia sa jak najbardziej pozytywne i ja naleze do tych co ten tusz kochaja. Dobrze mi sluzy i swietnie sie trzyma... nic sie nie sypie i nie ma pandy. Szczoteczka jest duza o ksztalcie klepsydry i nabiera idealna ilosc tuszu. Konsystencja swietna... nie jest za mokry ale tez nie jest zbyt suchy. Opakowanie pozadne, metalowe i troche wazy. Mam nadzieje, ze tak pozostanie i w koncu bede miala tusz, ktory mam bez problemu dostepny i do tego swietnie wyglada na rzesach i nie robi mi krzywdy.


Wg producenta: Tusz do rzęs Paradise Extatic L'Oréal Paris dzięki formule o balsamicznej konsystencji otulającej każdą rzęsę i miękkiej jak piórko klasycznej szczoteczce, pielęgnuje, wydłuża i pogrubia rzęsy.Tusz zawiera olejek rycynowy i ekstrakt z chabru. Oba te składniki sprawiają, że rzęsy są miękkie i delikatne.Specjalnie wyprofilowana klasyczna szczoteczka perfekcyjnie rozprowadza tusz i sprawia, że stają się intensywnie pogrubione. Z każdym kolejnym ruchem rzęsy zyskują jeszcze bardziej zjawiskową objętość i nieziemską długość.

No coz mam tu jeszcze napisac... obietnice producenta swoja droga, a co robi tusz na rzesach swoja. Nie wszystko musi wszystkim pasowac, tym razem trafilo na mnie. Jezeli mimo wszystko ten tusz kogos zainteresuje, bo efekt tez daje swietny ale jest tanszy, to post mozna znalezc na blogu.


Porownanie obu szczoteczek.. troche sie roznia ale ogolnie obie sa przyjemne w uzyciu i dobrze sie nimi maluje. Nabieraja odpowiednia ilosc tuszu, wiec nawet ja jestem zadowolona... mimo mojej milosci do bardziej suchych tuszy a te takie nie sa. 


A przy okazji wodoodporna wersja tuszu Too Faced Better than Sex, kupilam miniaturke na probe i jestem bardzo zadowolona. W tym roku po raz pierwszy nie kupie mojego kochanego chanelowego a przetestuje na urlopie ten i zobaczymy... ale mam wrazenie, ze bedzie dobrze :)