Dlatego calkiem spontanicznie zlapalam przy okazji zakupow paste dla dzieci Lavera. I nie powiem, te maliny i truskawki mialy duze znaczenie. Nie przepadam za ziolowymi pastami, z mietowymi tez roznie bywa a juz te naturalne ughhh... czesto odstraszaja, bez wzgledu na to jak dobre sa dla naszych zebow i dziasel. Zawartosc tubki to 75 ml i ciekawa jestem czy bedzie wydajna.
Pasta w wlasciwie zel nie zawiera fluoru i spieniaczy, przez co jest dosc specyficzna... jak sie nie pieni to ma sie na poczatku wrazenie, ze nie myje. Wyglada i pachnie o wiele lepiej jak smakuje ale nie jest zle. Postanowilam sobie zrobic taka kuracje a jak mi bedzie dobrze sluzyc, to zostanie ze mna na dluzej.
Tak jakos... pewnie z przyzwyczajenia wydawalo mi sie, ze jak to jest bez miety, to pewnie bede mialam rano w buzi starego trampka. Wiadomo, ze ze swiezoscia kojarzy mi sie glownie mieta. I zanim jej uzylam to mialam watpliwosci czy poradzi sobie z osadem. Spore bylo moje zdziwienie, ze radzi sobie i to calkiem dobrze. Zeby po umyciu sa dokladnie taki jak lubie, wypucowane na wysoki polysk. Nie ma tez problemow rano... jak widac mozna tez bez miety. Jak to bedzie z kamieniem to sie pewnie okaze za jakis czas. Podsumowujac w jednym zdaniu. Jestem jak najbardziej zadowolona.
Sklad: Pflanzliches Glycerin, wässriger Erdbeerauszug, Kieselmineralien, Xylit, Xanthan, Himbeerextrakt, Meersalz, Carvonöl, Carmin, natürliches Aroma (ph 7,0 -7,5 RdA Wert 30)